Od Mozeli po Bordeaux ! Misja szlakiem najpiękniejszych winnic
Nie ma lepszego sposobu na poznawanie świata wina, niż docieranie do miejsc jego powstawania. To hasło przyświeca projektowi MISJA WINO. Jako, że nie jesteśmy gołosłowne otrzymawszy informację o otwarciu granic zaczęłyśmy planowanie wyprawy. Winiarskie Niemcy i Francja marzyły nam się od dawna. Zawsze brakowało czasu, a perspektywa pokonania prawie 6 tys. km samochodem budziła grozę. Jednak lockdown i ogromna tęsknota za podróżami skutecznie zniwelowała strach. Pobudka o 5 rano, bagażnik zapakowany po brzegi ( miejsce na kilka kartonów wina przewidziane ;)) Ruszamy !
PIERWSZY PRZYSTANEK: PALATYNAT
Ośmiogodzinna podróż, noc w pięknej Norymberdze, kieliszek niemieckiego rieslinga na miłe rozpoczęcie podróży i jedziemy dalej. Nasz pierwszy przystanek – Palatynat, drugi co do wielkości region winiarski Niemiec liczący ok. 24 tys. hekatarów oraz lider pod względem areału upraw króla szczepów białych- rieslinga( ok. 5,5 tys ha). Jest to również jeden z cieplejszych regionów Niemiec, przez co wina są pełniejsze i bardziej owocowe, niż w rozsławionej Mozeli. Pierwsza winnica na naszej winnej wyprawie Weingut Tina Pfaffmann wraz ze swoją charyzmatyczną właścicielką i główną winemakerką, w jednej osobie zrobiła na nas ogromne wrażenie. Tina to chodząca energia i pasja. Wino traktuje z wielkim namaszczeniem, na tankach pisze wiersze, bo wierzy, że dobre rzeczy powstają z miłości do tego, co się robi. Na dowód opowiada historię, że w trakcie jej pierwszego rocznika, gdy fermentacja nie rozpoczynała się przez dłuższy czas namalowała na tanku serce, a kiedy rano wróciła do winnicy proces fermentacji rozpoczął się samoistnie. W nawiązaniu do tej niezwykłej historii na etykiecie jednego z win Tiny widnieje właśnie złote serce. Często słyszymy, że wino to historia zapisana w każdym jego kieliszku. To stwierdzenie nabiera teraz realnych kształtów ! Po degustacji oraz zwiedzaniu winnicy czeka na nas prawdziwa uczta. Od czwartku do niedzieli budynek zamienia się w gwarne miejsce spotkań okolicznych mieszkańców. Muzyka na żywo, dziesiątki litrów wina i świetne jedzenie. Czy istnieje lepsza recepta na udany wieczór?
MOZELA UWAGA NA ZAKRĘTY !
Pobudka wczesnym rankiem ( 9:00 zważywszy, że wieczór zakończyłyśmy o 3 nad ranem, pora wydaje się być środkiem nocy), szybkie śniadanie, dwugodzinna podróż i jesteśmy w kolejnym regionie pięknych Niemiec.
Mozela wita nas oszałamiającą zielenią i krajobrazem rodem z pocztówki. Dojeżdżamy do urokliwej małej miejscowości o nazwie Minheim. Na miejscu czeka na nas właściciel winnicy Faber wraz z mamą. Od razu otrzymujemy zaproszenie do rodzinnego domu, gdzie kosztujemy genialnego sekta, oczywiście na bazie rieslinga. Następnie krętymi drogami wjeżdżamy na górę, gdzie naszym oczom ukazuje się niesamowita dolina rzeki Mozela oraz przepiękne winnice. Jedno ostrzeżenie: przed wyjazdem nad Mozelę degustację radzimy ograniczyć do minimum (kręte drogi nie sprzyjają dobremu samopoczuciu;)) Wieczór kończymy uroczystą kolacją. Do wyśmienitego steka producent serwuje czerwone wino oparte o szczep cabernet sauvignon. Jest to pierwsze tego typu wino w regionie. 12 miesięcy w beczce, niesamowita koncentracja i długi finisz, aż ciężko uwierzyć, że jesteśmy w Niemczech. Po kolacji spacer uliczkami urokliwego miasteczka Bernkastel-Kues. Miłym zaskoczeniem okazuje się fakt, że przewodnikiem i przyjacielem właściciela winnicy jest nasz rodak. Zaskakuje nas ogromną wiedzą o regionie i zasypuje wieloma ciekawostkami.
Niemcy żegnamy z przekonaniem, że wszystkie stereotypy na temat tego narodu należy puścić w niepamięć. To niezwykle przyjaźni, gościnni ludzie, którzy potrafią czerpać z życia całymi garściami. Na pewno tu wrócimy !
SZAMPANIA NIE TAKA LUKSUSOWA JAK JĄ MALUJĄ
Czas pożegnać Niemcy i udać się do stolicy wina – Francji ! Jak Francja to oczywiście Szampania. Eksplorowanie regionu zaczynamy od miasta Reims, które odegrało ogromną rolę w historii Francji. To właśnie tam odbywały się koronacje królów. Szybka przerwa na kieliszek szampana oraz francuskie słodkości i pędzimy do winnicy Haton. Na miejscu spotykamy Polaka odpowiedzialnego za techniczny aspekt produkcji wina. Krzysztof z wielkim zaangażowaniem wprowadza nas w tajniki produkcji, opowiada o pracy w winnicy i przyjaznych właścicielach. Właściciel mimo swoich 70 lat na karku każdy dzień zaczyna od wizyty w winnicy. Ujmuje nas swoja skromnością i wielka miłością do wina. Po krótkiej przerwie Krzysztof proponuje wizytę w malutkiej wiosce Fleury la Riviere, gdzie poznajemy winiarza, który gości nas w swojej restauracji wystrojem pamiętającej lata 80, paląc z wdziękiem papierosy podczas degustacji i podając wodę w szklankach z ELZĄ. Następnie gwoźdź programu, czyli wizyta w stodole, gdzie rocznikowego szampana 2002 serwuje z sałatką z pomidorami i parówką, a pod kocami skrzętnie skrywa Ratafię. Jesteśmy mile zaskoczone, że istnieje Szampania tak odległa od złoconych bram i wielkich domów szampańskich z piwnicami wypełnionymi butelkami wartymi milony euro, ta przaśna i mniej luksusowa podoba nam się zdecydowanie bardziej.
LOARA KRAINA ZAMKÓW I WINA
Tradycyjna poranna pobudka i ruszamy dalej ! Czas na słynną Loarę. Region rozpościerający się od Nantes, a właściwie od samego Atlantyku na zachodzie po Pouilly-Sur-Loire na wschodzie, łącznie ponad 900 km.
Zaczynamy od słynnego miasteczka Sancerre słynącego z genialnych win na bazie szczepu sauvignon blanc. Nasze skojarzenie z tym szczepem często dotyczy przepełnionych aromatami win z Nowej Zelandii. Te z Sancerre są zdecydowanie bardziej powściągliwe w aromatach, mineralne oraz odznaczają się wysoką kwasowością. Samo miasteczko urzeka nas swoim położeniem na wzgórzu i urokliwą architekturą. Jest na tyle małe, że o miejsca noclegowe tam niełatwo, dlatego rezerwujemy jedyny hotel 4 gwiazdkowy w okolicy i pełne chęci odpoczynku po intensywnych dniach docieramy na miejsce. Zdziwiona recepcjonistka w popłochu szuka naszej rezerwacji po chwili oświadczając, że owszem widnieje ona w systemie natomiast na sierpień, nie lipiec. Zostajemy bez noclegu. W panice dzwonimy do producenta i prosimy o pomoc. Okazuje się, że jedyny wolny pokój oferuje bardzo egzotyczny hotel, dzięki któremu cofamy się w czasie do wczesnych lat 70. Zmęczone i trochę zawiedzione czekamy na producenta Fleuriet et Flis. W drodze mijamy piękne winnice, producent tłumaczy nam specyfikę tutejszych gleb. W okolicach Sancerre możemy spotkać 3 podstawowe typy: krzemień, gliny i kredy, które definiują mineralny styl tutejszych win. Na miejscu nie lada gratka: degustujemy flagowe wino Cote la Baronne Sancerre AOC 2019, fermentowane i dojrzewane w dębie francuskim, prosto z beczki! Testujemy również tutejsze wina czerwone na bazie szczepu pinot noir, które zaskakują swoją elegancja oraz zajadamy się tutejszym specjałem: kozim serem.
ROWEREM PRZEZ PIWNICE
Budzik nastawiony na godzinę 7 (chyba nie dane nam się wyspać podczas tych intensywnych wakacji), pobudka i kontynuujemy eksplorowanie doliny Loary. Zwiedzanie regionu nie może obyć się bez chociaż jednego ze spektakularnych zamków, a jest w czym wybierać bo jest ich ponad 300. My decydujemy się na zwiedzanie Chateau de Chenonceau nazywany także „Zamkiem Dam” (Château des Dames) ze względu na sześć kobiet, które jako jego właścicielki stopniowo go rozbudowywały. Architektura i położenie zamku robi na nas ogromne wrażenie, dlatego nie dziwi nas fakt, że jest to najchętniej odwiedzany pałac we Francji zaraz po Wersalu (ponad milion odwiedzających rocznie). Nie zapominajmy jednak, że nasza wyprawa naznaczona jest winem, dlatego drugą połowę dnia mamy zaplanowaną w kolejnej winnicy. Dolina Loary to bardzo różnorodnych pod względem winiarskim region. Znajdziemy tu również świetne wina musujące wytwarzane metodą szampańską nazywane Creamant de Loire. Klimat jest tu zdecydowanie cieplejszy, niż w bardziej uznawanej Szampanii. W konsekwencji wina są pełniejsze, mają większą zawartość alkoholu i potrzebują krótszego okresu dojrzewania na osadzie.
Nasze spotkanie w winnicy Bouvet Ladubay rozpoczynamy od okazałych piwnic. Nie jest to wizyta zwykła, ponieważ zwiedzanie odbywa się na…rowerze ! 8 kilometrów korytarzy przepełnionych beczkami i my, w idealnych kolarskich strojach w postaci długich sukienek. Byłyśmy w wielu winnicach, ale to doświadczenie pozostanie na długo w naszej pamięci! Oczywiście nie obyło się również bez degustacji. Wśród win, różowe z winnic samego Gerarda Depardieu. Elegancka kwasowość, zaznaczony owoc i balans, to co lubimy w winach musujących najbardziej. Na koniec prawdziwa perełka w postaci wizyty w muzeum, w którym aż roi się od starych etykiet, map i zamówień datowanych na XIX wiek.
BORDEAUX PEŁNE PASJI
Bordeaux, podobnie jak Szampania kojarzyła nam się z nadęciem, przerostem formy nad treścią oraz wielką pompą. Czy zweryfikowałyśmy swoje poglądy? Zdecydowanie ! Stało się to już pierwszego dnia podczas wizyty w Chateau de Pressac. Winnica zlokalizowana jest na prawym brzegu Garonny, w okolicach miasteczka Saint Emilion. Przepiękny zamek, malowniczo położony na wzgórzu trochę nas onieśmiela. Po chwili okazuje się, że zupełnie niesłusznie. Pełen pasji winiarz oprowadza nas po imponujących piwnicach, a następnie zaprasza na lunch ! Wyobrażamy sobie, że będzie to podany przez kelnerów wykwinty posiłek ! I oto znowu kolejny chichot losu ! Otóż gotuje dla nas wyżej wspomniany właściciel ! Na stole pojawia się przygotowana przez żonę genialna przystawka na bazie awokado i wędzonego łososia skropionego cytryną i najlepszej jakości oliwą. Mimo 40 stopni upału winiarz zaczyna rozpalać wielki kominek, w którym błyskawicznie palą się pędy winorośli. Temperatura zaczyna przypominać saunę, nie bardzo wiemy, jaki jest cel tego działania, ale za chwilę wszystko wydaje się być oczywiste ! Na ruszt wrzucony zostaje kawał solidnego mięsiwa ! Do tego genialny kupaż, stanowiący kwintesencję tutejszych win: cabernet sauvignon, merlot, cabernet franc oraz carmenere, które większości kojarzy się z winami z Chile, natomiast faktycznie pochodzi właśnie z Bordeaux. Wino potwierdza swoją klasę już na etapie analizy aromatów. Elegancki nos z aromatami wiśni, jeżyn i czarnych porzeczek w towarzystwie przypraw korzennych, do tego zdecydowane taniny czynią wino idealnym towarzyszem genialnego steka. Na koniec oczywiście pojawia się espresso oraz deser. Nie zauważamy kiedy mijają 3 godziny spędzone w niezwykle ciepłej, przyjaznej i co najważniejsze LUŹNEJ atmosferze.
Nowy dzień oznacza oczywiście wizytę w kolejnym Chateau. Tym razem zmierzamy na lewy brzeg Garonny w okolice miasteczka Saint Estephe. Historia posiadłości Château Lafon-Rochet sięga do XVI wieku. W 1959 r. właścicielem winnicy zostaje Guy Tesseron, i to dzięki jego zaangażowaniu, ciężkiej pracy oraz doświadczeniu wina zyskują dużą rozpoznawalność. Na miejscu czeka nas kolejne zaskoczenie! Otóż właściciel zamku, aby uczcić nasz przyjazd zawiesza polską flagę. Tak, cały czas jesteśmy w pozornie napompowanym Bordeaux ! Po tym niezwykle miłym akcencie czas na opowieść o historii winnicy oraz zwiedzanie kosmicznych pomieszczeń wypełnionych betonowymi tankami. Nigdy nie miałyśmy okazji być w tak nowoczesnej, niewiarygodnie czystej winnicy. Momentami zastanawiamy się czy to, aby nie pokazowe pomieszczenie. Podczas degustacji zachwycamy się świetnym rocznikiem 1997 ciemne owoce, lukrecja, skóra, smoła, tytoń i zioła. Chcemy więcej !
Ostatni dzień poświęcamy apelacji Saint Julien i winnicy Chateau Lagrange. To niezwykły zamek z XVII wieku. Winnica jest kwintesencją poszanowania tradycji ( nie zmieniono sposobu produkcji wina od początku istnienia) oraz nowoczesnej technologii. Zamek należy do japońskiego giganta monopolowego, a główny dyrektor oraz enolog w jednej osobie ma wolną rękę w tworzeniu wina najwyższej jakości. Bo chodzi tu o jakość, a nie potencjalne zyski. Jako, że nocujemy na terenie zamku wieczorem jesteśmy zaproszone na specjalną kolację. Przepiękne wnętrza, selekcja win oraz menu degustacyjne przewidziane specjalnie na ten wieczór… To wszystko sprawia, że czujemy się wyjątkowo. Pojawia się lekki stres, który po chwili miłej rozmowy znika. Tematy się nie kończą. Rozmawiamy o rynku win kolekcjonerskich, degustacjach en premieur, najwyżej klasyfikowany zamkach oraz stosunku jakości do ceny. Na stole pojawia się tatar z tuńczyka, chrupka kaczka, galaretka z szafranu i selekcja serów. Wszystko smakuje wyśmienicie, a do tego oczywiście genialne wina. Największe zaskoczenie to rocznik 2010, który jest swoistą bombą aromatów. To wino ma ogromny potencjał do starzenia i jeszcze wiele do zaoferowania. Na koniec wieczoru kelner przynosi skrzętnie ukrytą w coverze butelkę. Nasze kieliszki wypełniają się winem, którego kolor wskazuje, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Jest to bez wątpienia starszy rocznik. W kieliszku czekolada, skóra, ściółka leśna, lukrecja, cały czas obecny owoc. Po chwili okazuje się, że to rocznik 1989 (zacny nie tylko dla wina 😛 ) W ten sposób producent chce uczcić nasz przyjazd. Muszę przyznać, że towarzyszyło temu duże wzruszenie. Winnicę opuszczamy z przeświadczeniem, że Bordeaux to nie tylko luksusowy świat, ale także wspaniali ludzie, dziesiątki historii i genialne wino. Nabieramy również dystansu do Premier Grands Crus Classés, za którymi często stoją wielkie pieniądze i marketing oraz doceniamy prawdziwe perły, które możemy znaleźć w niższych kategoriach.
SUDOUEST NIEZNANA KRAINA NIEZWYKŁEGO WINA
Zlokalizowany godzinę drogi na południe od Bordeaux region Sudouest to nieodkryty diament. Ze względu na wpływ sąsiadujących Pirenejów oraz Oceanu Atlantyckiego wina mają wysoką kwasowość i potencjał do dojrzewania. Króluje tu tannat, rozsławiony szczególnie w Urugwaju szczep, dający wina o potężnych taninach, kwasowości i intensywnej barwie. Docieramy tu na zaproszenie spółdzielni Plaimont zrzeszającej ponad 1000 producentów na ponad 5 tys. hektarów. Z uwagi na fakt, że nie jest to region tak znany jak Bordeaux, czy produkujący tak duże ilości tanich win jak sąsiadująca Gaskonia, spółdzielnia jest doskonałym sposobem na promocję tutejszych win i dotarcie do rynków zbytu. Co ważne jakość jest tu zdecydowanie na pierwszym miejscu.
Dzień zaczynamy od lunchu w sercu winnicy. Lokalne przekąski foie gras, genialne sery, tradycyjna bagietka i kilkanaście win. Jesteśmy w raju ! W pamięć zapadła nam degustacja czterech win ze szczepu tannat, których podstawą są grona wzrastające na innej glebie. Już na pierwszy rzut oka ( a raczej nosa) wina znacząco się od siebie różnią. Jest to doskonała lekcja wpływu terroir na wino ! Następnie czas na spalenie zbędnych kalorii ! Jak wiadomo sport to zdrowie, dlatego popołudnie zarezerwowane jest na grę w boule ( franc. petanque). Docieramy do elitarnego klubu, gdzie czeka na nas grupa zapaleńców. Przyswajamy zasady gry i zaczynamy zabawę. Nie brakuje również czasu na odpowiednie nawodnienie. Tym razem czas na lokalny róż ! Coż to były za emocje ! Dzień kończymy uroczystą kolacją w opactwie, które za sprawą producenta Plaimont zostało zaadaptowane na luksusowy hotel, w którym mamy przyjemność spędzić noc.
Pokonawszy prawie 6 tysięcy kilometrów wracamy z przekonaniem, że wino to nie tylko alkohol ! To przede wszystkim człowiek, jego historia, emocje i osobowość. Każde z miejsc ma swoją specyfikę, ale jedno pozostaje niezmienne: PASJA I SZCZĘŚCIE, które towarzyszy każdemu winiarzowi. Dołączamy pokaźną kolekcję wspomnień do naszego albumu i mamy apetyt na więcej !
Małgorzata Sułek